Sport

Anna i Marcin: Biegające małżeństwo z Bochni

Oboje są spod znaku Ryb, ale to nie woda jest ich żywiołem. Jest nim… bieganie! Tysiące wydeptanych kilometrów w prażących promieniach słońca, rzęsistych ulewach czy mroźnych podmuchach zimy. Półka uginająca się pod ciężarem trofeów wybieganych w niezliczonych imprezach. Wywalczona ciężką pracą i licznymi wyrzeczeniami Korona Maratonów Polskich. Siła charakteru, optymizm i odnaleziony sposób na życie. Anna i Marcin Leśniak. Małżeństwo z Bochni, które udowadnia, że chcieć to móc!

Swoje pierwsze kilometry Ania wspomina ze śmiechem. Wystartowała niczym strzała, by równie szybko opaść z sił. Nie zniechęciła się. Rozchodziła zakwasy, coraz częściej sznurowała buty do biegania. Nawijanych kilometrów było z każdym dniem więcej i więcej. Mało tego – rzuciła wyzwanie mężowi Marcinowi: „zakład, że nie przebiegniesz ze mną trasy?”. Żonie nie odmówisz. Pobiegł i… tak to się właśnie rozkręciło na dobre.

Małżeństwo na medal

11.10.2015 - Na mecie Poznań Maraton. Małżeństwo Leśniaków właśnie zdobyło Koronę Maratonów Polskich!
11.10.2015 – Na mecie Poznań Maraton. Małżeństwo Leśniaków właśnie zdobyło Koronę Maratonów Polskich!

Jednogłośnie potwierdzają, że gdyby nie wzajemne wsparcie i motywacja nie byłoby ich w tym miejscu, w jakim obecnie się znajdują. Jako pierwsze małżeństwo w historii Bochni zdobyli Koronę Polskich Maratonów – wyjątkowe wyróżnienie, które otrzymuje się za ukończenie pięciu największych maratonów w Polsce, w okresie maksymalnie 24 miesięcy od startu w pierwszym z nich. Dystans każdego to 42 km 195 m. Dla wielu osób udział w biegu maratońskim to iście katorżniczy, wręcz niewyobrażalny wyczyn. Tyle, że domyślać się tego, a przeżyć to samemu to tak ogromna różnica jak dystans, który trzeba przebiec…

„Zobacz jacy oni są uśmiechnięci i zadowoleni. To chyba nie jest takie trudne…” – zagadywał Marcin żonę, gdy wspólnie oglądali relacje z Orlen Maraton w Warszawie. Był rok 2014. Biegali trasy, które oscylowały w przedziale 10-20 km. Zdawali sobie sprawę, że ich bieganie nie ma nic wspólnego z bieganiem przez duże „B”. Ale ta radość wpadających na metę biegaczy, tak nakręciła Marcina na przetestowanie własnych sił, że wypełnił zgłoszenie do Cracovia Maraton. Ania się wahała, nie czuła na siłach. Jej biegowy mentor Tomasz Głód (prezes Salt Runners Bochnia) – sugerował wstrzymanie się z tak poważnym startem…

Wtedy do akcji wkroczył Marcin. Wierzył w Anię. Wiedział w jaką strunę uderzyć, by obudzić w żonie ducha walki. „Pobiegnę maraton tylko raz, jeśli chcesz biec ze mną to masz teraz jedyną szansę” – jego pozorny szantaż był odpowiedzią na wyzwanie jakie rzuciła mu rok wcześniej Ania. Wystartowali w krakowskim maratonie, a ten okazał się walką z samym sobą o każdy kolejny kilometr. Gdyby nie ich charaktery – odpuściliby już w połowie. Zmordowani i wyczerpani na upragnionej mecie obiecali sobie jedno – „nigdy więcej!”. Była niedziela, a w poniedziałek zapisali się na kolejny maraton…

Siła charakteru

Marcin jest nauczycielem WF-u, Ania pracuje w administracji Szkoły Podstawowej nr 4 w Bochni. Ich syn Maks ma 9 lat. Mają takie same obowiązki w pracy czy w domu jak inni. Ich doba ma dokładnie tyle samo czasu. Więc jak godzą codzienne życie ze swoją pasją? „Nie szukamy wymówek” – wyjaśniają. Można przesiedzieć godzinę przed telewizorem oglądając serial lub wykorzystać ją na trening. Całą tajemnicą jest organizacja czasu. A ta jest u nich doskonała!

Plany na sezon 2016 to kolejne setki kilometrów do przebiegnięcia. W marcu, wraz z grupą przyjaciół przebiegli „Ekstremalną Drogę Krzyżową” w wersji maratońskiej. Wzięli udział w podziemnej, 12-godzinnej sztafecie biegowej, która odbyła się w Kopalni Soli w Bochni. Chcą ukończyć w tym roku ultra-maraton. Bieg „7 dolin” w Krynicy Zdroju, o dystansie… 66 kilometrów! Na dodatek po bardzo górzystym i wymagającym terenie. Poprzeczka idzie coraz wyżej.

Wyniki cieszą i motywują, ale nie o wyniki tak naprawdę chodzi. Bieganie to dużo więcej niż się pozornie wydaje. Zmienia się nie tylko ciało, ale i to, co w głowie. A w bieganiu właśnie to jest najważniejsze. „Maratony od pewnego kilometra biegnie się już głównie siłą woli, a nie siłą nóg…” – twierdzą  zgodnie, a Ania dodaje jeszcze: „Masz problem? Idź wybiegać jego rozwiązanie!”. Oczy im błyszczą gdy opowiadają o swojej pasji. Widać jak bardzo kochają to co robią i jak bardzo… kochają się wzajemnie!

W minioną niedzielę (10 kwietnia) Ania i Marcin przebiegli wspólnie maraton we Wiedniu.
W minioną niedzielę (10 kwietnia) Ania i Marcin przebiegli wspólnie maraton ulicami Wiednia.