Majowy numer magazynu „Playboy” w ramach konkursu Playmate zdobi sesja „Ona i Barcelona”, której bohaterką jest Anna Paczyńska – piękna i przesympatyczna 25-latka z Bochni. Możecie kojarzyć ją ze szklanego ekranu, gdyż zawodowo związana jest z Federacją Walk KSW i pojawia się na galach transmitowanych przez ogólnopolskie telewizje. Podczas krótkiego pobytu w naszym mieście znalazła chwilę, żeby w specjalnym wywiadzie dla czytelników Bochnianka.PL zdradzić co nieco o sobie i o profesji jaką się zajmuje.
Czym jest dla Ciebie piękno?
Cechą ulotną. Ale byłabym hipokrytką gdybym powiedziała, że nie przykładam do niego wagi. Prawdą jest to, że bardzo dbam o siebie. Lubię to, ale również jest to konieczność wpisana w to co robię. Przy czym mam świadomość tego, że piękno zewnętrzne mało mówi o człowieku. Pomimo że – nie oszukujmy się – to właśnie pierwsze wrażenie jest najbardziej istotne, szczególnie w mojej branży (ale nie tylko w niej). W życiu codziennym natomiast uważam, że głównie liczy się to co możemy sobą zaprezentować i nie mam tu na myśli tylko ładnej buzi. Dlatego też nieustająco dbam o swój rozwój.
Walczysz w ten sposób z przeświadczeniem, że jesteś tylko „ozdobą” – jak nazwano Cię w jednym z telewizyjnych wywiadów?
Tak, spotykam się z taką opinią dość często. To krzywdzące, ale nie walczę z tym. Znam swoją wartość i nie muszę niczego, nikomu udowadniać. Tak już jest, ludzie często oceniają innych powierzchownie, na podstawie tego co widzą. Panuje mylna opinia, że jeśli dziewczyna jest ładna i zadbana, a tym bardziej jeśli pracuje jako modelka czy fotomodelka, to z pewnością nie ma ani czasu ani ochoty, a tym bardziej rozumu, na kształcenie się w innych kierunkach.
A Ty znasz trzy języki obce…
To prawda. Francuski, hiszpański i oczywiście angielski, bo bez jego znajomości nie wyobrażam sobie kontaktów zawodowych, gdyż współpracuję z zagranicznymi firmami i agencjami modelek.
Odczuwasz na własnym przykładzie, że mężczyźni boją się pięknych kobiet?
Tak, odczuwam to bardzo często. Większość mężczyzn, których poznaję, mówi mi jak bardzo onieśmiela ich moja uroda. Ale myślę, że bardziej chodzi tu o pewność siebie i charakter. Sama uroda onieśmiela na krótko.
Seszele, Filipiny, Tajlandia, Hiszpania… mogłabym jeszcze długo wymieniać miejsca, w których byłaś. Podróżujesz, bo wymaga tego od Ciebie praca fotomodelki czy jest to też dla Ciebie przyjemność?
Mam niebywałe szczęście móc łączyć pracę z moją pasją jaką jest podróżowanie. Uwielbiam to! Śmiało mogę opisać swój tryb życia jako bycie wiecznie „na walizkach”. Z lekką regularnością, ponieważ przez pół roku mieszkam na Ibizie, gdzie pracuję również w grupie PR-owej największej i najbardziej znanej restauracji połączonej z kabaretem i lounge clubem. Drugie pół roku spędzam w różnych miastach. W Polsce zawsze mieszkam w Warszawie, poprzednią zimę spędziłam w Madrycie, jeszcze wcześniej była Barcelona, Walencja. W domu, tu w Bochni, bywam 2-3 razy w roku, na kilka dni. W międzyczasie dzięki zleceniom z różnych zakątków świata mogę poznawać nowe kultury, smaki i co najciekawsze w podróżowaniu – ludzi.
Jest jakieś wyjątkowe miejsce na mapie, które mogłabyś nazwać drugim domem?
Jest kilka miejsc, w których czuję się dobrze. Miło wspominam miesięczny pobyt w Tajlandii. Panuje tam wyjątkowy spokój, ludzie są inni – mniej zabiegani i mniej zestresowani. Ale jeśli pytasz o dom to zdecydowanie jest to Ibiza. Mieszkam tam od 4 lat, więc śmiało mogę nazwać tą wyspę swoim miejscem na świecie. Klimat tam panujący, uśmiech na twarzach mieszkańców, mieszanka kulturowa, nieustanna fiesta i dużo słońca – to idealne miejsce do życia i pracy. Właśnie dzisiaj lecę tam z powrotem i nie ukrywam swojej radości z tego powodu.
Ale pracujesz nie tylko na Ibizie. Jesteś fotomodelką, Ring Girl w Federacji KSW (Konfrontacje Sztuk Walki), a od niedawna również Playmate Playboya. Jak dziewczyna z Bochni trafiła w ten kolorowy, medialny świat?
Miałam może 15 czy 16 lat, gdy stawiałam pierwsze kroki w tej branży. Nie było to nic wielkiego, byłam wtedy uczennicą i nie mogłam pozwolić sobie na dłuższe wyjazdy. Jednak nabierałam doświadczenia przez obiektywem. Przełomem w mojej karierze fotomodelki był wyjazd za granicę i na pewno w jakimś stopniu współpraca z Federacją KSW, do tego może odrobina szczęścia i przypadku….
W porządku, ale skąd pomysł na branie udziału w galach KSW? Interesowałaś się sztukami walki?
Nigdy w życiu! Wstyd się przyznać, ale nie miałam nawet pojęcia, na czym dokładnie polegają walki MMA. Zadziałało czyste zrządzenie losu. Był 2013 rok, pracowałam w warszawskim Hotelu Narvil, spotkałam tam Blankę Lipińską która jest opiekunką Ring Girls w Federacji KSW – nazywamy ją naszą federacyjną mamą. Pokrótce wyjaśniła mi o co w tym chodzi, zrobiła zdjęcie komórką i nie minęły dwa dni jak pracowałam na pierwszej gali, było to KSW21.
Zostałaś od razu rzucona na głęboką wodę…
Oj tak, ale nie ukrywam, że było to bardzo fajne przeżycie. Setki kibiców, wrzawa, doping. Gala jest zawsze transmitowana na żywo, więc był to dodatkowy stres. No i same walki były dla mnie czymś nowym. Istne show! Teraz stresu już nie ma, zastąpiło je podekscytowanie, bo panująca tam atmosfera mocno udziela mi się podczas gali.
Jako Ring Girl wprowadzasz na ring zawodników. W trakcie show zachęcasz kibiców do mocniejszego dopingu. Czy jeszcze coś należy do Twoich obowiązków?
Przede wszystkim jestem twarzą Federacji KSW i mam być z nią kojarzona. Ring Girls są przy ważeniu zawodników, prezentacji pasów dla zwycięzców, wręczaniu nagród. Bierzemy czynny udział w spotkaniach z fanami MMA. Ostatnie takie spotkanie, miało miejsce w kwietniu, w Warszawie na Stadionie Narodowym.
Odczuwasz popularność wśród kibiców KSW? Wiem, że nazywają Cię Księżną KSW…
Tak i jest to szalenie miłe. Wraz z pozostałymi Ring Girls mamy własny Fanpage na Facebooku oraz stały kontakt z fanami. Ostatnio zaczęliśmy też organizować chat, w trakcie którego mogą zadawać nam różne pytania. Czasami zdarza mi się też rozdawać autografy… (śmiech). Wynika to pewnie z tego, że jestem obok Dominiki Bilskiej najdłużej pracującą w Federacji KSW, Ring Girl. I przez to już w jakiś sposób stałyśmy się rozpoznawalne.
Po sesji w majowym Playboyu Twoja popularność z pewnością poszybuje w górę. Czy sesja jaka miała miejsce w Barcelonie, różniła się czymś od tych, do których jesteś przyzwyczajona w swojej pracy fotomodelki?
Sesje zdjęciowe wbrew pozorom, bywają naprawdę męczące. Widząc efekt finalny, nikt kto nie miał do czynienia z tą branżą – nie domyśli się jak trudne i wyczerpujące jest pozowanie. Niektóre sesje trwają kilkanaście godzin, w warunkach dalekich od komfortowych. W ostatnim czasie, chyba właśnie sesja dla Playboya była jedną z cięższych. Robiliśmy ją w porcie w centrum Barcelony, gdzie spacerowali przechodnie, musiałam zupełnie zapomnieć o wstydzie. Pomijam już oczywiście zimno i warunki pogodowe jakie panowały na przełomie stycznia i lutego w Barcelonie. Dodatkowo sesja wypadła w okresie który był dla mnie dość ciężki i intensywny. Spowodował on, że byłam bardzo przemęczona fizycznie i psychicznie. Do Barcelony poleciałam w zupełnie innym celu, wyrwałam się dosłownie na kilka godzin, żeby zrobić zdjęcia. Mam jednak nadzieję, że udało mi się to wszystko zatuszować (śmiech). Dodatkowo, od jakiegoś czasu odchodzi się od nadmiernego retuszu zdjęć, w związku z czym cała praca odbywa się na planie: takie sesje są trudniejsze i dłuższe, makijaż i światło muszą być perfekcyjne. Zdjęcia z mojej sesji do Playboya są nieretuszowane.
I są piękne, ale zastanawia mnie jak zareagowali najbliżsi?
Na początku myślałam, że moja mama będzie w jakimś stopniu zgorszona moim udziałem w sesji Playmate. Ale wiem od niej, że jest dumna z tego, że udaje mi się to co sobie założyłam. Nawet jeśli nie do końca zgadza się z moimi wyborami, to cieszy się moim szczęściem.
Czujesz, że masz teraz swoje 5 minut? Czy ten moment jeszcze przed Tobą?
Liczę na to, że najlepsze jeszcze przede mną. Kilka dni temu odebrałam wizę do USA, więc może tym samym otworzę kolejny etap mojej kariery? Mam jeszcze kilka asów w rękawie. Nie mogę o tym jeszcze głośno mówić, ale sesja do Playboya to jeszcze nie koniec…
Zdjęcia wykonano w – Restauracja Salina
Foto – Krzysztof Toboła Photography
Profil Ani na FB – Anna Paczyńska